poniedziałek, 30 marca 2015

O tym jak Dwa Kucyki ochroniła światło

Na samą myśl pysznej zabawy i dłuugich poszukiwań Dwa Kucyki klaszcze w dłonie. Wkłada do kieszeni starannie wyselekcjonowane pazłotka i folijki po cukierkach, historyjki z gumy Donald, odręcznie malowane ornamenty na skrawkach papieru i tajemnicze rymowanki, po czym zbiega, zeskakuje co dwa, co trzy schody aż zapiera jej dech. A kucyki podskakują szalenie.
Biegiem! Do parku zerwać najpiękniejsze stokrotki, przeczesać trawniki w poszukiwaniu czterolistnej koniczynki.
Pędem! Za SAM tam najczęściej znaleźć można potłuczone szyby i butelki, w rozmiarze odpowiednim. Tu oddech, bo wybór jest trudny. wszystko musi do siebie pasować. Kształtem, kolorem i żadnej ryski.

Dwa Kucyki ma zarumienione policzki, osiem lat, z czego przynajmniej pięć wypełnionych czarnymi ludami, strachami nocnymi, ciężką dzienną robotą noszenia Świata na swoich barkach, czyli lękiem o Mamę, Tatę, Siostrę, Rodzinę która jest za Oceanem i nigdy-nie-wróci, Jezusa i Wszystkich Zaginionych w Górach i jeszcze o zdrowie Bzińdzi, no i swoje.

 - Jest! - Dziewczynka cieszy się całą sobą, znalazła idealny kawałek szkła. Nierównomierny, ale duży! Teraz już stara się iść wolno (szkło i bieganie nie idą w parze), rozgląda się uważnie, nikt nie może wiedzieć dokąd zmierza. A idzie w od dawna upatrzone miejsce.
Nieopodal piaskownicy, między łopianem i akacjami jest spory kawałek dobrej ziemi. Ani za twardej ani za sypkiej. Akurat takiej by wykopać w niej dołek. Dwa Kucyki oddycha głęboko, uśmiecha się do siebie, ostrożnie wyjmuje z kieszeni skarby i układa je na liściu łopianu. Przykłada szkło do ziemi, obrysowuje patykiem kształt i zaczyna kopać. Nie głębiej niż mała dłoń. Troszkę węziej niż szkiełko. Gdy dołek jest gotowy uklepuje ścianki.
Zaraz rozpocznie się misterium. A jedyną twórczynią będzie ona. Z namaszczeniem, z zachwytem układa kompozycję. Najpierw kładzie historyjki, folijki i pazłotka, potem posypuje stokrotkami i na takim kobiercu układa ornamenty i rymowanki. Pełne życzeń i tajemnic. Dokłada kilka źdźbeł trawy, rozkłada listki koniczyny i delikatnie przykrywa całość kawałkiem szyby tak by dokładnie zakrywał widoczek a w nim magię. Przysypuje ziemią by niczego nie było widać. Chwila napięcia i odsłania widoczek. Z buroszarości wyłania się moc.
 To najlepsza część dnia, odpoczynek równy temu gdy Dwa Kucyki zamalowuje duże kartki z bloku mokrymi kolorami. Spełnienie i tajemnicza afirmacja nadziei. Dla siebie. Dla innych. To ten czas i to miejsce do którego żadne smoki, żadne strachy, trupy, lawiny i kroplówki nie mają dostępu. Tak Dwa Kucyki chroniła światło, śmiech, radość i siłę.

......

Na lata zapomniałam o widoczkach. Na lata zapomniałam, że ma się w sobie sposoby, które chronią, bronią, utrzymują i prowadzą ku światłu. Ku spokojowi. Ku nadziei. Mocy. Już pamiętam. Już wiem. To coś w czym się możesz na chwilę zatracić, coś co sprawia Ci tyle frajdy, że aż Cię zatyka. Nie mamy jako dorośli takich rzeczy? Mamy. Że nas tak nie cieszy? Bo nauczono nas powściągać emocje. Ale to jest. Teraz nie robię widoczków. Piszę. Śpiewam. Patrzę się na hasające psy, leżę i otulam nicnierobieniem. A Ty? Co jest Twoim widoczkiem?

1 komentarz:

  1. http://professionalcreep.blogspot.com/

    Piszę bloga, który ma być dla mnie swego rodzaju terapią - wpadnij, przyda się parę słów od kogoś kto coś w życiu przeżył.

    OdpowiedzUsuń