poniedziałek, 21 lipca 2014

Zrób selfie i dołącz do nas!

Presja lata? Czy to w ogóle możliwe, żeby czuć się przygniecionym nadchodzącym urlopem? Tak. Urlop, ten czas powolny czyni niektórych bezwolnymi. Utarte ścieżki, którymi chodzą dzień po dniu pozwalają im utrzymywać się na powierzchni. Kładka życia. Ale gdy się kończy, człowiek spada w czeluść. Przedsmak tego dają święta i weekendy. A urlop to już jest wielkie zło. Czarna dziura. I zapaść.
Czytelniku, jeśli tak jest i z Tobą życzę Ci zmiany. Siły na zmiany. Bo zmiana Cię ucieszy. Może zamiast bać się wolnych dni zrób sobie selfie i dołącz do nas. Oczywiście uprzednio korzystając z pomocy terapeuty :) To da się zmienić.
Dziś cieszę się na wolne dni, a latami ich unikałam, uciekałam, gnałam w świat, w pracę, w zabawę, byle głośną, w sen, w kaca, w i w i w. A teraz to celebracja. To odpoczynek. To prezent, za każdym razem. Polecam!

PS. W linku tytułowym o akcji "Mam terapeutę" piszę zwięźle, krótko i szczególnie dla młodzieży, ale i do dorosłego dotrze, wierzę w to!

wtorek, 15 lipca 2014

Śpiąca królewna cz. XI - Królowa


I znów, wąską dróżką, jest niemal ciemno. Mędrek z przodu, zaraz za nim Ciemny. Królewna pędzi przed nimi. - Szybciej chamie - krzyczy. Reszta ferajny osłania boki Ciemnego, Gburek ciągnie na tyłach otępiałego Blondiego. Po co wzięli prawie nieprzytomnego hydraulika? Zdaje się, że tego wymaga finał historii.
Gdyby to był film z offu leciałby Krzyk przez spaleniem O.N.A. Obraz byłby w kolorze popiołu. Kamera zawieszona lekko u góry, tak że widzicie niezgrabne pochylone sylwetki dwóch mężczyzn i podskakujące ciemne czapki krasnali. Po bokach ścieżki smolista ciemność pochłania ekran. Chylińska wydziera wszystkie najgorsze pokłady Królewny. Z każdym słowem twarz Królewny tężeje, z każdym wersem Chylińska dokłada jadu.
Więc oni idą, potykają się, Królewna gna, szarpie gałęzie, zrywa garściami liście, nie widzicie tego, słyszycie jedynie dźwięki, bolesne, bezduszne, muzyka świdruje wam w mózgach, muzyka nie pozwala się wam skupić na niczym innym jak tylko furii Królewny. Zbliżenie na dłonie Królewny, zaciśnięte w pięści, zbliżenie na jej twarz. Posąg. Nawet nie mruga powiekami. Królewna przyśpiesza, oglądacie obraz z jej perspektywy, za metr, za dwa, za refren.. Wpada na polanę, widzi samochód, podbiega, szarpie za drzwi.
- Ej, ostrożnie to nasze auto! - hojraczy Ciemny. Nikt nie śmie nawet sapnąć.
- Milcz, powiedziałam - syczy Królewna i wskazuje palcem drzwi. - Otwieraj chamie.

Chylińska milknie. Zapada cisza. Królewna koncentruje myśl tylko na sowie. Gdzieś tli się nadzieja.Kamera pokazuje szeroki plan, widać wszystkich. To finał bajki, więc księżyc okazuje się być w pełni i chmury łaskawie acz mrocznie rozstępują się byście mogli lepiej widzieć scenę.

 Blondi stoi najdalej i maleje. Przypomina sobie opowieści z dzieciństwa o czarownicach, zemstach i karach. Boi się. Umrzemy, zaraz staniemy się kamieniami. Kuli się w sobie. Ciemny ma w głowie chaos. Ostatnio czuł się tak na jakiejś imprezie, z jakimiś grzybami, czy czymś, to nie może być prawda, ja pierdolę, oddajmy sowie truchło tej wariatce i jazda. Krasnoludki  nic nie myślą. Może tylko Gburek, on myśli od samego powrotu, ale jeszcze nie opowie o tym.

Ciemny odsuwa drzwi, wyjmuje klatkę i stawia na trawie.
- Odejdź chamie - Królewna odpycha go z siłą. Blondi kuli się jeszcze mocniej.
Królewna przyklęka, otwiera klatkę i ostrożnie wyjmuje nieruchomą sowę. Przykłada ucho do delikatnych piór. Słucha. Reszta wstrzymuje oddech. Królewna słucha i słucha. I słyszy szum krwi we własnym ciele i bicie serca także swojego. I nic więcej. Przeszywa ją ból tak potężny, że prawie mdleje. Podnosi wzrok.

- Zabiliście ją skurwysyny. Zabiliście ją pachołki, karły, chamy. Zabiliście kmioty, synowie suk i jebaków. Zabiliście! - Jej oczy płoną, spod stóp strzelają iskry. Polana pokrywa się zimnym światłem ogników.
- Zabiję i was! - wykrzywia usta w paskudnym uśmiechu. Sześciu krasnoludków i dwóch mężczyzn zamiera w przerażeniu, już chylą głowy na spalenie, objęci klątwą zemsty.

- Sama ją zabiłaś - całkiem spokojnie powiedział nagle Gburek. Jego głos był tak nie na miejscu.
Królewna spojrzała na niego z odrazą.
- Powtórz, karle - splunęła kolejnymi językami ognia. Bardzo zimnego.
- Sama ją zabiłaś. I nas też prawie wpędziłaś do grobu.  Gdyby nie ona, nie jej miłość do ciebie, nie byłoby nas tutaj. Przyleciała do nas, bo spałaś. Dałaś się omamić tej czarownicy i  pozwoliłaś by cię otruła. Nie słuchałaś nas, zadufana w swojej ufności, nikogo nie słuchałaś, wysłałaś nas do Disneylandu, bo miałaś nas gdzieś, w dupie, jak to wy ludzie mówicie. W dupie, rozumiesz? Nie wiedzieliśmy co się dzieje, zaczęliśmy chorować, bo tak jesteśmy z tobą zżyci, że czuliśmy jak odchodzisz. Ale to ty odrzuciłaś nas wszystkich. Usnęłaś i zatopiłaś się w sobie. I gdyby nie sowa! Gdyby nie jej poświęcenie, to pomarlibyśmy my i ona i ty! - Podszedł do Królewny bliżej. Ta tupnęła, poleciały znów iskry. Gburek ani drgnął.
- Kiedy ci się zaczęło poprawiać? Wtedy kiedy sowa nas odnalazła i najęliśmy tych gości, żeby nas tu przywieźli. Zapewniliśmy ci księcia żebyś się obudziła! Ale zrozumiałem, że nie o pocałunki, bujdy bajkowe tu chodziło, tylko o to, że im bardziej oddalasz nas od siebie, tym bardziej upadasz.  - Królewna, cały czas gładziła delikatne, zimne pióra sowy, patrzyła na Gburka i nic nie rozumiała.
 - Kim wy jesteście karły? - spytała.
- Jesteśmy Mędrek, Apsik, Śpioszek, Wesołek, Gapcio i Gburek. - Królewna zmrużyła oczy, trawa jeszcze się tliła.
- Wiem, jak się nazywacie, ale kim jesteście? - Gburek pokręcił głowa z dezaprobatą.
 - No mówię ci kim jesteśmy, przypomnij sobie. Ja już sobie przypomniałem Królowo.
- Królowo? - zdziwiła się.
- Królowo - przytaknął, skłonił się i odwrócił do ferajny. - Panowie, nic tu po nas, zwijamy się, to nie nasz teatrzyk, niech się sama ogarnia. - I ze złością zaczął poszarpywać kamratów. Blondi i Ciemny ocknęli się z otępienia.
- Dobra, to my tego, z kolegą pójdziemy do knajpy, po vana wrócimy rano - wymamrotał Ciemny i zaczął popychać zasmarkanego Blondiego przed siebie.

Królewna stała oszołomiona wciąż głaszcząc martwą sowę. Nic nie rozumiała. Znów nic nie rozumiała. Miała plan totalnej rozróby, rozprawienia się z tymi cholernymi mordercami, z tymi obwiesiami, którzy ją porzucili, z tymi, z tymi, z tymi...
 - Przepraszam - szepnęła. Wtuliła mokrą twarz w delikatne, miękkie pióra sowy. - Przepraszam - Łzy ciekły jedna za drugą. Usiadła na trawie, zgięła kolana i przytuliła się do sowy jeszcze mocniej. Płakała i trwała. Płakała i tuliła sowę, modliła się, śpiewała jej swoje wspomnienia i kołysanki. Księżyc bladł, niebo szarzało. A ona próbowała zrozumieć. I odzyskać sowę. 

Hu, hu, hu hu.. - Królewna myślała, że się przesłyszała. - Hu hhu.. - Pióra połaskotały jej twarz. Odchyliła się, a sowa uniosła głowę. Patrzyły na siebie. - Hu hu.. ja jestem sową. Hu hu ja jestem tobą.  - Hu huu - odpowiedziała Królewna - Hu hu, ja jestem sobą. Ja jestem tobą? - Patrzyły się na siebie. Przez korony drzew na polanę zaczęło przesmykiwać się blade słońce. A one patrzyły się na siebie. - Hu hu.. hu hu - śpiewały spokojnie. Królewna wiedziała już. Już zrozumiała.  - Hu hu.. - zwolniła uścisk, sowa powoli rozprostowała skrzydła. Przechyliła lekko łepek - Hu huu, witaj Królowo.

Na polanie nie było nikogo. Stał stary van, gdzieniegdzie kępki trawy były oprószone popiołem. W niewielkim domu, może pałacu,  nieopodal, zaraz za wąską ścieżką, śpi Królowa. Jest sama. Nad łóżkiem wisi makatka z siedmioma krasnoludkami, pamiątka od niani, którą dostała na siódme urodziny. Zegar na przeciwległej ścianie zaraz wskaże pół do piątej. Malutka, drewniana sowa wyjedzie z dziupli i zahuczy dwukrotnie, hu hu.  Promienie wschodzącego słońca delikatnie otulają twarz śpiącej Królowej. Uśmiecha się przez ciekawy sen. Czeka ją piękny poranek.


zapraszam na wcześniejsze części:

część I, część II i część III oraz część IV
część V i VI , VII oraz VIII i IX i X