wtorek, 18 marca 2014

śpiąca królewna cz.V - książę

Pięciu krasnoludków biegało od karuzeli do karuzeli, od Myszki Miki do 101 dalmatyńczyków, po wszystkich bajkach z królewnami i książętami, na lądzie, w powietrzu i w głębinach. Cel: znaleźć księcia. Apsik i Śpioszek ze względu na zły stan zdrowia zostali z sową, która za nic nie chciała się zbudzić.

-  "Hej ho hej ha znajdziemy księciaa" - wydzierał się Wesołek podekscytowany, że w końcu coś się dzieje, że jest nadzieja, że może wrócą do domu i odzyska dawną niefrasobliwość. Że że że! Łe łe łe, no no no łi łi łi - odpowiadał każdy kandydat pasujący do wzoru (wysoki, szczupły, blondyn, niebieskie oczy, twarz przyjemna, zadbany. Z bólem odrzucić musieli kapitana Sparrowa). Z ferajny tylko Mędrek co nieco władał francuskim, ale nie na tyle by wytłumaczyć sprawy wagi życiowej, więc sytuacja nie była łatwa.

- E wszyscy oni są udawani! Wszyscy to aktorzy, to inscenizacja, przecież nawet my mamy tu żabojadzkie sobowtóry! Żadnego księcia nie znajdziemy przyznajmy to i wracajmy na raty na sowie! - Wcale nie powiedział tego Gburek (ten nastwiony był pozytywnie tak mocno, że aż go mdliło), ale jego przyjaciel Mędrek, który zaczął być studnią czarnych scenariuszy. - Ale pewnie i na sowie daleko nie zalecimy, mam dość, sami weźcie francuskie rozmówki i szukajcie tego królewicza!. - przysiadł na porażającej różem, zalanej słońcem ławce. Reszta skwapliwie dołączyła do niego, zmęczona kilkugodzinnymi poszukiwaniami. Co chwila mijały ich grupy turystów. Z krzywymi minami przechodzili mimo i nikt nie robił im zdjęć. Prawda jest taka, że krasnale były w opłakanym stanie. Poczochrane brody, obsiepane nogawki i pomięte kubraki. Od kilku dni nikt nawet nie chciał ich zatrudnić jako statystów statystów. To przygnębiało jeszcze bardziej. Siedzieli w ciszy.

- "I to jest ten Diseyland? ! Tyle hajsu za wjazd i tylko jakieś ciulowe obdrapane krasnale? Pierdziu, lepsze mam we własnym ogrodzie, stary, co za dno!" - usłyszeli ten ton. Ten wybitnie polski ton. Gburkowi aż drgnęło serce, a krew zdrowiej zaczęła krążyć i karmić zblazowany mózg.
Od strony słońca zbliżało się dwóch mężczyzn. Ferajna mróżyła oczy by móc zobaczyć coś więcej prócz majestatycznych sylwetek otoczonych aurą promieni słonecznych. - Bogowie - szepnął Mędrek. - Wystarczy, żeby byli książętami - dodał Gburek - albo choć jeden z nich.

Mężczyźni zbliżyli się na tyle, że z boskości zaczęły wyłaniać się rysy twarzy. Jeden, wysoki, nieszczupły, brunet. Zostawmy go. Ale drugi..

Krasnale niemal uniosły się nad ławką w zachwycie. Drugi był bowiem: wysoki, mocno zbudowany, ale w miarę szczupły, miał długie jasne włosy i bardzo niebieskie ogrodniczki. Na raze nic więcej się nie liczyło, facet mówił po polsku! Z resztą skoro miał niebieskie spodnie to i oczy pewnie też do koloru!

- Ty, co one się tak na ciebie gapią? - zagaił ze śmiechem ciemny do jasnego. Krasnale były zahipnotyzowane. - "No dalej zrób coś" - wycedził przez zęby Gburek do Mędrka.

Mędrek przygładził brodę: - Czy ty jesteś księciem? Polskim księciem, książę? - ukłonił się
Mężczyźni popatrzyli po sobie: - "A co to jakaś nowa akcja polub Polskę? "- spytał blondyn - "Niestety księciem nie jestem, choć różnie kobiety mówią.." - ukłonił się parskając śmiechem - "Jestem hydraulikiem".

Czar prysł. Krasnoludki opadły na ławkę. Hydraulik. Źle, bardzo źle. A sowa kazała się spieszyć, żeby w ogóle udało się zbudzić królewnę.

- Czyli dupa - smutno pokiwał głową Mędrek.
- Zamknij się - warknął Gburek. - Panie hydraulik, ma pan chwilę? Chętnie oprowadzimy panów po Disneylandzie i pokażemy jego lepszą stronę niż my, ale najpierw poświęcą nam panowie chwilę i pójdą z nami do sowy? Dwójka mężczyzn szczerze rozbawiona przytaknęła.
- "Niezła jazda, jesteśmy w ukrytej kamerze? TVP Polonia, czy coś? Gadające karły we francuskim parku rozrywki!"
- Bardzo panowie zabawni - zalał się promiennym uśmiechem Gburek. Niech tylko odzyskam siły, cholerne cwaniaczki - pomyślał.

Pięciu krasnoludków, brunet i hydraulik ruszyli w stronę pobliskiego zagajnika, gdzie budziała się sowa. Na widok faceta w ogrodniczkach zahuczała: - Hu hu hu! Hu hu hu! Hu hu hu!

- Jasna dupa! Czyli jednak! - zawołał Mędrek.

Siedmiu krasnoludków zaczęło podskawiwać z radości a dwójka nowych bohaterów nieśmiało machała to w lewo to w prawo i rozsyłała uśmiechy w razie, gdyby rzeczywiście była tu gdzieś ukryta kamera. W końcu książę - hydraulik spytał:

- "Dobra, bez ściemy, o co tu chodzi?" - spytał zdezorientowany brunet.
- Panowie sobie usiądą a my opowiemy - odpowiedział Gburek. -  Panie księciu lubi pan królewny?

część I, część II i część III oraz część IV

poniedziałek, 17 marca 2014

zbudować świat od nowa, czyli po co komu psychoterapeuta

Reflektor i ja zaistnieliśmy w Onecie. Oczywiście w odniesieniu do akcji "Mam terapeutę".  Oczywiście bardzo cieszymy się i na akcję i na nowych czytających:) Zapraszam!

A w poniższym tekście (wart jest przeczytania od pierwszej d ostatniej litery), ale bardzo polecam akapit - Terapia to nie grzech i w czym pomoże terapeuta? Kwintesencja. Odpowiedzi na najczęstsze strachy i niejasności!

Zbudować świat od nowa, czyli po co komu psychoterapeuta - Zdrowie

poniedziałek, 10 marca 2014

śpiąca królewna cz. IV - sowa

Gdy nie-Królewna śni nie-sny, a czarownica napawa się swoją twórczością i pychą, sowa ostatkiem sił dolatuje do Disneylandu. Musi odnaleźć krasnoludki, ale jest taka zmęczona. Droga była ciężka i pełna zmagań, szczególnie, że nasza bohaterka to ledwie sówka, nie żaden gigant. Puchacze i jastrzębie co i rusz puszczały się za sową w pościg, dopadały ją i spuszczały łomot. Sówka z początku zdziwiona, że żaden z z ptaków jej nie zadziobał i nie zjadł, domyśliła się, że są to kolejne sztuczki czarownicy. Ale nawet taka czarownica ma ograniczony zasięg. Także im dalej od chatki była sówka tym słabsza moc żarłocznego ptactwa. Te boje wykańczały sówkę i musiała robić dłuższe odpoczynki. W połowie podróży wyglądała już jak zmokły i wymaglowany kot, w głowie jej się kołowało, ale nic to, dzielnie parła na przód.
Wylądowała na pustym bocianim gnieździe Czarnej Perły. Noc powoli umykała słońcu. Zdyszana, zmęczona sówka ostatkiem sił zawołała: - "Hu hu..hu hu.. huu huuu..".

- "Gburku, słyszałeś to?" - Mędrek zerwał się na krzywe małe nogi i szturchnął przyjaciela.
- Nic nie słyszałem, daj mi spać - Krasnal mocniej skulił się na siedzeniu wielkiej filiżanki, w której od kilku dób nocowali.
- "O, o słyszysz? Hu hu, hu hu!" - Mędrek klasnął w dłonie - "To nasza sówka!". Gburek otworzył oczy i z politowaniem spojrzał na niego. - Mówiłem, że zaczyna ci odbijać, powinieneś nazywać się Głupek, a nie Mędrek. Odkąd naszpikowałeś nas papką z babki lancetowatej naprawdę tracisz rozum.
- "Ucisz się i posłuchaj uważnie.." - Mędrek położył palec na ustach.

- "Hu hu hu hu.." - zawołała sowa

- "Chłopacy słyszeliście? Czy tylko mi się zdaje, że jest tu nasza sowa?" - Wesołek wdrapał się na rant swojej filiżanki i pociągnął nosem. - "Pewnie mi się zdaje, bo nas już nic dobrego nie czeka, co nie?" - Od dwóch tygodni płakał już nie tylko nad "Gdzie jest Nemo", ale na myśl o wszystkim co miało znamiona radości.
- "Hu hu, hop hop, sooowo" - zawołał z całych sił Mędrek zawstydzony, bo sam zaczła zastanawiać się, czy nei ma omamów.

Sowa, przechyliła łepek i zaczęła nasłuchiwać. Słysząc po raz kolejny hop hop skupiła na tych dźwiękach całą uwagę i poleciała w ich kierunku. Krasnoludki, już wszystkie obudzone podskakiwały radośnie w filiżankach. Wesołek płakał, a Gburek, gdy sowa wylądowała zaczął się jej podejrzliwie przyglądać. Zaczął ją przesłuchiwać, kim jesteś, skąd lecisz, skąd wiedziałaś, że tu jesteśmy, czy ty na pewno jesteś sową, a nie kotem i tym podobne. Sowa się napuszyła, chciała powiedzieć coś od siebie, ten jej przerywał, aż dostał po głowie od Nieśmiałka, Apsik go oprychał, Gapcio zaczął jej czesać skrzydła bez żadnej krzywdy dla ptaszycy, tak bardzo wszyscy chcieli już wyzdrowieć i wracać do domu. Gdy ferajna uciszyła Gburka sowa zaczęła opowiadać o wydarzeniach w chatce. Krasnoludki zadrżały.
- Mieliśmy rację - pokiwał głową Gburek
- "Sowa, masz kasę?" - rezolutnie spytał Mędrek

Sowa zdziwiona spojrzała na krasnala. - Tyle tu siedzicie i nic nie zarobiliście? - pytała. -"Nie, nie znamy francuskiego, jest tu inscenizacja "Śpiącej królewny", byśmy się nadawali, ale eksuzemła no no - odpowiadały, czasem dostajemy kilka euro za robienie tła, ale za coś trzeba jeść".. - No to musimy to zrobić jak w bajce - Zahuczałą sowa. - "Czyli jak?" - dopytywały. Sowa z niedowierzaniem mrugała to lewym to prawym okiem. - A obejrzeliście chociaż tę inscenizację? Widzieliście księcia? - Pokiwały głową. - "No i? Mędrku?" - Cisza. - "Ale to było po francusku" - wymigiwał się krasnal. - "Wy naprawdę jesteście chorzy..". Opowiedziała im zatem historię "Śpiącej królewny", zaordynowała poszukiwania księcia. Krasnale pojadły popcornu i wyruszyły, sowa zaś odleciała do pobliskiego parku na zasłużony odpoczynek.

zapraszam na: część I, część II i część III

środa, 5 marca 2014

śpiąca królewna, cz. III - upiór

"Brzydka, samotna, debil, brzydka, samotna, debil" - czarownica pochylała się nad uchem nie-Królewny i szeptała raz po raz. Karmiła się dźwiękiem skrzekliwego głosu, sylaba za sylabą napawała ich paskudną barwą, przeżuwała je, połykała i znów cuchnącym szeptem wciskała w ucho Śpiącej. Każdego dnia, o tej samej porze, od kilku tygodni przychodziła do chatki, spoglądała w sny nie-Królewny i dokładała do ognia koszmarnego pieca. I tak już straszne senne historie przeradzały się w fatalne końce, rzeczywiste jak krew na palcu po ukłuciu kolcem. I tak nie-Królewna śniąc-nieśniąc nawet gdy chciała zawalczyć o siebie we śnie, już się prawie budziła, już wiedziała kto jest kim, a jednak za zakrętem, za kolejną instrukcją obsługi, przeliterowaną modlitwą, za już się spotkali i uśmiechnęli do siebie, na samym końcu rozmów z krasnoludkami, na skraju lasu spotykała zawsze i zawsze brzydkie, samotne, debilki, chamów, urwisko, zjełczałe masło, nóż w serce, pogrzeb ojca i matki, zamurowane drzwi i martwą sowę. Czarownica znała się na swoim fachu, świetnie podkręcała każdą historię w kierunku "zobacz nie-Królewno to twoja wina, zobacz musiałaś uciekać z domu, bo cię macocha nienawidziła, och debilu nie zauważyłaś, że macocha to ja?! Jak śmiesz?! Kłamstwo, czemu mnie tak oskarżasz!? Myślisz, że to ja? Wredna macocha? Kochanka twojego ojca, padalec jakiego świat nie widział?! Spójrz na siebie, kogo tu nie ma? Mnie, czy tych pajaców od siedmiu boleści? A widzisz głupia królewno, rozumu to ty nie masz, innych przymiotów też. Przeproś mnie lepiej to może ujdzie ci to na sucho. To ja ja cię uratowałam! Przed tobą samą kretynko! Królewna zamknięta w koszmarze, zawinięta w niemoc, zakneblowana czarną magmą poddawała się chwila po chwili, sen po śnie. Przestawała wierzyć w obraz świata sprzed snu, krasnoludki zaczęły wyglądać jak gnomy, macocha jak wybawicielka, a ona sama? Brzydka, samotna, debil.


zapraszam na: część I i część II