- Tak pani to widzi? - pyta Pani Terapia. Dziś poprosiła mnie, żebym opowiedziała jak wyobrażam sobie siebie i lustro. – Niech mi pani opowie co to za thriller – uśmiecha się łagodnie.
- Tak, i jeszcze ta niemoc i pustka – wzrok zawężam tylko jej do twarzy, bo zaraz, zaraz po lewej stronie, na stoliku stoi przyniesione przez Panią Terapię LUSTRO.
- Stalkerka. To musi być okropne - zamyśla się
- No właśnie, więc nie wiem co z tym robić. Wiem, że nie ucieknę, ale patrzyć nie zamierzam – jestem bardzo pewna siebie
- Powiedziała pani, że nie ukryje się przed mocą swojego środka, a potem mówi pani, że jest bezsilna. To jak to w końcu wygląda? - Pani Terapia.. słucham jej i naprawdę czasem mam ochotę przywalić za to czepianie się słówek..
- To ona jest silna, a nie ja.. - burczę, ale wiem, że jest tu zagwozdka. Milknę. Pani Terapia jak zwykle uśmiecha się jakbyśmy rozmawiały o nowych kosmetykach. Cisza. Cisza. - No tak.. - ciągnę - wiem.. Ona to ja, więc jeśli ona jest silna to ja jestem silna i teraz kwestia jak to wykorzystam i co zrobię. Faktycznie jestem stalkerką. Przytłacza mnie ogrom mojej siły. - Ha! Powiedziałam to. Miesiące terapii może się w końcu na coś przydadzą. - Przytłacza mnie jej ogrom Pani Terapio. Złej. Negatywnej. Niszczącej. - Pani Terapia głośno wypuszcza powietrze.
- No! W końcu. Gratuluję! Już się bałam, że będziemy siedzieć w tym gabinecie luster bez końca. To jak spróbujemy? - wskazuje gestem w swoje prawo, moje lewo.
- A nie, tak prędko to się nie da - znów chwytam się starego schematu.
- A jak nie, to posiedzimy tutaj. - śmieje się. I ja się śmieję. - Co jeszcze chce mi pani dziś opowiedzieć?- dopytuje, a na karku czuję mrowienie..
Lustro cz. I - ciało
Lustro cz. II - wielka przestrzeń albo bazyliszek