wtorek, 1 kwietnia 2014

śpiąca królewna cz. VI - drzewo

Królewna spała i spała, spała tak mocno, że aż zatrzymała akcję w Disneylandzie. Wyobraźcie sobie, stoi dwóch gości pod drzewem, w tym jeden hydraulik, w którym krasnoludki chciały widzieć księcia, drugi pewnie podobnej profesji, stoją i gapią się na sowę. Sowę obsiadła grupa kurdupli w liczbie siedmiu. Wszyscy zastygli w bezruchu. Liście drzew też. Gdybyście wpatrzyli się się przestrzeń między gałęziami zobaczylibyście przezroczyste smugi, jakby szron na szybie. To wiatr. Też ustał. W półpodmuchu. Sierpniowe francuskie słońce wcale nie zachodziło, promienie padały na ziemię pod tym samym wieczornym kątem, cień nie zmieniał miejsca. Oczywiście karuzele kręciły się jak oszalałe, turyści nagabywali kapitana Jacka Sparrowa, zajadali popcorn i mówili bonżur. Ale wokół drzewa czas się zatrzymał. Ruch się zatrzymał. Dźwięk zamarł. Światło zmatowiało.
Drzewo wcale się tym mocno nie przejęło, ma tak co roku, zimą. Na zewnątrz obumarłe, kikuty pocharatanej istoty, ale w środku w cichości, w ukryciu trwa życie. Także drzewo, piękny platan stało sobie spokojnie i czekało aż wiatr znów zacznie muskać jego kończyny. Inaczej było z krasnoludkami i hydraulikami. Widzieli coś, ale nie wiedzieli co. Czuli coś, ale było to niemiłe odrętwienie, słowa cisnęły się im do gardła, ale nie mówili, chcieli się poruszyć, ale do mięśni nie dochodziły żadne sygnały. Bali się myśleć, bo po co myśleć, jeśli nic nie możesz zrobić.. Mężczyźni... Sowa gdyby mogła drżeć trzęsłaby się tak, że opadłyby wszystkie liście z platana. Ona myślała. Myślała i myślała. Im więcej myślała tym bardziej czuła się bezsilna. Im mniej myślała tym bardziej czuła się bezsilna. że nie myśli, że trzeba coś robić. A nic nie można było zrobić.
- Hu huhu, królewno obudź się!! Królewno, zmień chociaż pozycję, bo jesteśmy zatrzymani - krzyczała w myśli.

Królewna siedziała jak lalka, tak jak ją czarownica ułożyła i patrzyła na makatkę z wyhaftowaną wierzbą płaczącą nad zamarzniętym stawem, która wisiała na ścianie kuchni w chatce. Już nie powtarzała kremowych recept i instrukcji, już nie myślała o tym by się obudzić. Teraz usiłowała sobie przypomnieć nazwę drzewa. Oprócz tego miała w głowie pustkę. Więc choćby drzewo. - "Jak się nazywasz drzewo? Śnisz mi się, czy na ciebie patrzę? Jak się nazywasz drzewo? Czym jesteś drzewo?" - była tak zmęczona snem, że już nie śniła. Spała, ale nie śniła. Zamknięta we własnym środku. Jak jej towarzysze na francuskim drzewie. Bała się tego zamknięcia. Strach  paraliżował ją jeszcze mocniej. - "Czym jesteś drzewo? Czemu płaczesz? Cemu jesteś takie gołe? Umarłeś?"

Wierzba milczała.

2 komentarze:

  1. podoba mi się jak piszesz. choć teksty są smutne. podjęłaś się dość trudnego tematu ale jak widzę dajesz sobie świetnie radę. co tu dużo pisać, wiem jak jest...
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję i zapraszam! Łatwe tematy to żadne wyzwanie, a ten sam mnie dopadł to go trzymam w słowach i już :)

    OdpowiedzUsuń