wtorek, 5 listopada 2013

remont


Strach przed końcem, lęk przed początkiem, wizja ataku i upadku. Coś zacisnęło mi wątpia i mostek. Ciężko oddychać od natłoku niezidentyfikowanych myśli. Myśli, myśli, najbardziej banalny wyraz w pisaniu, pełno go i czym go zastąpić? To takie trywialne, myślę, w myślach, po głowie mi chodzi myśl, myśli pędzą, kłębią się i tłoczą. Myśli, myśli. Ich ilość naprawdę przytłacza, a to jeszcze większy truizm jak to, że Paulo Coelho ma na wszystko dobrą radę.
Tyle jest do zmienienia, do zrobienia, do osiągnięcia. Nawet jeśli będzie to droga przez mękę. Ważne, żeby wyciągnąć, wytrzepać dywan naleciały bezsensownymi standardami, rozłupać niepotrzebne skorupy, zdjąć cholerną boazerię ze ścian i odkryć co jest pod spodem. Odszpachlować, odmalować. Nie, nie nowy make up, pierdolę, nie ma potrzeby znów się pacykować, trzeba zetrzeć i zostawić surowe, poharatane aż się odwilgoci, osuszy i ułoży pod palcami w znane nierówności. Tylko dobrze mieć plan. Powolutku, deseczka po deseczce, warstwa po warstwie, strach, przekonanie, emocja. Na początku zmiana niewidoczna, ale poczekam. Poczekam aż po remoncie opadnie kurz, po kilku tygodniach, po paru sprzątaniach. Usiądę. Odetchnę. I będę podziwiała.

- "Deseczka, po deseczce, remont, remont". Tak sobie mówiłam gdy zaczęłam terapię. Gdy musiałam uczepić się jednej myśli, jedynej tu. Gdy wybiegałam w tam niezależnie, czy było to przeszłe tam, czy nieznane przyszłe tam było fatalnie. Pochłaniał mnie lęk. I rozszarpywał mnie ból.

Bardzo trudno wziąć się za bary ze swoimi smokami, chaosem, pustką, czy natłokiem myśli, bólem i beznadzieją. Bardzo trudno wejść i powiedzieć:  - "Dzień dobry, jestem bezradna". I to obcej osobie. Jeśli tak trudno powiedzieć to sobie, to jak, skąd innemu, nieznanemu? A jednak można. Czasem nawet łatwiej powiedzieć obcemu.

Ważne jest jednak komu powierza się remont. Oferta jest szeroka, są różne metody, ceny i terminy. I znów. Ciężko jest przebierać i wybierać w ofertach. To może być nie do przejścia. Jestem ściskiem, jestem supłem, jestem mrokiem, jak mam teraz coś wybierać kurwa mać! Ale, niezależnie od tego, czy wyszukasz sama/sam terapeutę/lekarza, czy ktoś ci kogoś poleci pamiętaj, że to tylko osoba. Może ci odpowiadać, może ci w ogóle nie pasować. Tak jak i model psychoterapii. I to jest bardzo na miejscu.
Nie wiedziałam o tym lata temu, stąd moje poznawanie siebie trwało długo za długo. Ponad dwa lata terapii, która co prawda uświadomiła mi w czym, po części leży problem, ale która nie dała mi żadnych narzędzi radzenia sobie z tym. Nie odpowiadała mi też osoba, która prowadziła sesje.
Tak się nie da zrobić remontu. Jeśli masz wątpliwości, porozmawiaj o nich. Jeśli coś cię uwiera ( a nie jest to tylko ucieczka przed konfrontacją ze sobą) i masz choć trochę siły poszukaj kogoś innego. Odpowiedz sobie na pytanie, czy wolisz robić rozwałkę tylko przy rozmowie, czy lubisz działać. Czy jesteś gotowa/gotów na dłuższą drogę, czy potrzebujesz zastrzyku pomocy, łatwiej jest ci otwierać się w grupie, czy indywidualnie.

Piszę o tym, bo sporo jest osób, które trafiając na terapię/osobę prowadzącą, które mu nie odpowiadają, myśli, że finito, nie podołał, próbował, ale nic z tego, jest gorzej, jest bezsensu, to nic nie daje. I rezygnuje. To naprawdę jest jak z ekipą remontową. Nie każda ci pasuje. A jak coś schrzani to mówisz żegnasz się i szukasz kogoś innego. Z terapią jest tak samo. A nawet bardziej. Mieszkanie można remontować do upadłego. Pozwolisz słabej ekipie dokończyć dzieła, a za pół roku poprosisz pana Zenka, żeby ci doszpachlował to i tamto, bo w sumie za dwa lata zrobisz generalne odnawianie.  Ale po co się tyle ze sobą bujać? Nie wyobrażam sobie tego. Nie wrócisz już potem do tego co zamalowane. Będzie tak tkwiło dopóki samo nie odpadnie. Zrób remont raz a porządnie. A potem odpoczniesz.

Nie wskazuję żadnych linków do definicji poszczególnych nurtów psychoterapeutycznych, google dadzą mnóstwo odpowiedzi. Każda szkoła/gabinet zwykle też informuje jakimi metodami się u nich pracuje.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz