środa, 27 listopada 2013

zagubieni w miastach



Masz depresję? Obniżył ci się nastrój? Wydarzyło się coś, co tobą wstrząsnęło? Masz tabletkę. Masz poradnik, jak żyć, jak poradzić sobie, jak zwalczyć. Jakie są depresje i przeżycia? Podobne? Różne? Z medialnych przekazów wyłania się trauma, depresja i cierpienie. Wielki wór z diagnozą. A każda podobna do siebie. Jak miejskie ulice -  i tu Kolejowa i tam Kolejowa, ulica Warszawska, ale gdzie? W Krakowie, czy Radomiu? Niby układy urbanistyczne pokrywają się, powielają, w kratkę, w koło, w zieleń i w budynki. I będąc wychowaną w Polsce, dotknęła mnie trauma rodzimych kształtów. Ale to pozór. Łatwizna. Lekkie omamienie. Gdyby tak bezwiednie przeniesiono cię z twojego osiedla, do innego bloku, na inną ulicę i w innym mieście, to zaręczam, że można poczuć się oszukanym. Łapiesz za taką samą klamkę, w takich samych drzwiach, otoczonych futryną w tym samym kolorze jak u ciebie. Otwierasz drzwi, a tam już nie twój zapach, nie twój świat.
 
 Gdy znajduję artykuł w czasopiśmie, albo słyszę rozmowę o depresji, o traumie, o zamknięciu, o ciężkich przeżyciach to zauważam, że wyłania się z nich podobny obraz. Standard, polska norma. Niemal każdy dotknięty ma takie same objawy, tak samo go męczy, idzie po tabletkę, albo na modną terapię i cały jest zadowolony. Albo totalna odwrotność. Najbardziej koszmarny tekst jaki czytałam o środkach antydepresyjnych popełniła pewna pani w wysokich obcasach extra. Może jej intencje były dobre, może chciała przestrzec przez rzeszą osób, które na byle chandrę wciągają proszki, chciała wskazać lekarzy, którzy bez pytania wypisują recepty na ciężkie pigułki. Wymowa była jednak taka, że po proszkach jest źle, jest gorzej, dno i kupa w głowie. Pisała o tym, bo dzielnie sama spróbowała przez dwa miesiące brać je regularnie w ramach doświadczenia. Bardzo przepraszam, ale taka pani powinna się leczyć. Z głupoty. Z braku świadomości, co można zrobić złego takim tekstem, tym którzy boją się wsparcia farmakologicznego. Trywializując działanie gabinetów i samych zagubionych.
Nie czytajcie takich bzdur. Nie dajcie się zwieść jednemu tekstowi. Jeśli potrzebujecie pomocy zamykajcie wszystkie strony internetowe, zamykajcie tego bloga i idźcie po poradę do osób, które się na tym znają.
Nie ma jednej depresji, nie ma jednego lęku, jednego zamknięcia, jednego rozwalenia emocjonalnego, ani jednej tabletki na szczęście (takich w ogóle nie ma, ale to odrębny temat). Nie dajcie się włożyć w równe ramki, nie szukajcie pozornych, krótkich rozwiązań. Choć są trudne, to w moim odczuciu lepsze, dłuższe drogi dojścia do siebie. Mamy wtedy większą szansę odnaleźć się, nawet gdy się zgubimy na własnym osiedlu, na ulicy własnych myśli i przekonań.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz