poniedziałek, 9 grudnia 2013

mam i ja


- "Stara, żeby aż iść do psychologa? Do psychiatry też poszłaś? To jakaś moda na depresję?" - Zet mruży oczy jak zawsze gdy coś kombinuje
- Myślisz, że bym tam szła tylko po to, by być trendy?
- "A ja wiem, zawsze chciałaś być oryginalna.." - ripostuje. - "Chyba wystarczy pogadać z rodziną, albo przyjaciółmi, a nie zagłębiać się w jakieś doły, no jesteś delikatna, ale żeby nie radzić sobie sama? Ja bym nie poszła. Jeszcze by mi mózg zlasowali..".
Potakuję niby ze zrozumieniem. Żarcik, nowa szminka, stary chłopak. Ploteczki. Cokolwiek. Byle mówić, ale jakoś nie o problemach. Dopijamy herbatę, dopalamy papierosy. Zet wychodzi. Ja zostaję.

Jestem wściekła. Dlaczego tak sobie poszła? Skoro mam problemy i przyjaciół, to czemu nie rozmawiamy, tylko mówimy?
Jestem przygnębiona. Może rzeczywiście jestem debilem, frajerką, która się mazgai?
Trochę mi zajęło by upewnić się, że pójście na terapię nie jest oznaką słabości, ale waleczności. Przyjaciele i rodzina, bez których czas ten byłby totalnie nie do przejścia, mogły mnie tylko wspierać. I to nie zawsze, bo wcale nie jest łatwo wspierać kogoś, kto nie potrafi wyrazić co mu jest. Wsparcie to AŻ tyle. Jednak samo wsparcie często nie wystarczy, bo nie zawsze bliscy umieją obiektywnie zobaczyć, rozwiązać, okiełznać. Najbardziej okiełznać. Uspokoić emocje, wskazać, że to nic nienormalnego, i że jest gdzieś polana, do której się dojdzie. Od tego są terapeuci. I choć każdy z nich jest tylko człowiekiem to jednak jest specjalistą.I nie ma żadnej żeny w ty, by korzystać z nich pomocy. I nie są to hostaplerzy i wróżki (choć jak w każdej dziedzinie i tu z pewnością znajdą się nieuki i oszukańcy).
Piszę o tym, bo przyłączyłam się do akcji przeciwko stygmatyzacji Terapii. Mam terapeutę. Zachęcam.

4 komentarze:

  1. Droga Jas!
    Doskonale to rozumiem, to oczekiwanie, że wreszcie ktoś będzie na tyle blisko, że wysłucha. Prawdziwie wysłucha. Może zrozumie. A jeśli nie zrozumie, to chociaż spróbuje zrozumieć. I nie powie czegoś w stylu: "Nie przejmuj się, każdy ma jakieś doły. Trzeba żyć z tym."

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciut późno tu trafiłem.....ale właśnie ja tu mam ogromny problem. Oddalam się od przyjaciół, rodziny .... nikt mnie nie chce wysłuchać, nawiązać dialogu. Hasło - wszystko będzie dobrze drażni mnie tak, że mógłbym chyba eksplodować. I co mam powiedzieć - nie radzę sobie ze sobą? Wszystko mnie przerasta? Uderza mnie fala emocji, które zakrywają mnie jak fala w morzu, nie mogę oddychać, mogę tylko uciekać...
    Chyba rzeczywiście potrzebuję terapeuty, specjalisty.
    Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę nie uciekać. I tak kiedyś te fale cię dogonią. Moim zdaniem lepiej w nie wskoczyć. Cóż z tego, że sobie nie radzisz? I skąd to wiesz? Proszę spróbować. Faktycznie za "wszystko będzie dobrze" można chcieć roztrzaskać to i owo:) I nawet czasem tak lepiej niż eksplodować wewnętrznie lub wyładować się na kimś:) Ale poważnie. Proszę spróbować porady, jaką trzeba mieć siłę by się męczyć.. Do przodu!

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń